wtorek, 27 sierpnia 2013

1 srap, 1 konik i reszta wakacyjna

Po wakacjach przygotowałam posta na rozruch, więc prawie same nudy poza jedną ciekawostką i od niej zacznę:



Pewnie niektórzy znają już to zdjęcie. To Siwek made by Ma.ryska, którego mam zaszczyt być dumną właścicielką :) Szczególnie z tego powodu, że specjalnie dla mnie został utrzymany w tonacji szaro-srebrzystej plus dodatki charakterystyczne dla autorki :) Fajnie, co nie? Poprosiłam Marię o pożyczenie tego pięknego zdjęcia na tle szarego kamola. Taka aranżacja bardzo przypadła mi do gustu. A okazją do tak fajnego prezentu było spotkanie na ploty w górach Kotliny Klodzkiej :)
   Z powodu tego kamola i "praw autorskich" do niego wywiązał się zabawny dialog pomiędzy Marią, mną i Olintą, oczywiście tytułem żartu. Natomiast żartem nie są niektóre praktyki pań, które żywcem ściągają pomysły od innych osób i pokazują jako swoje własne dzieła. Prawie kopie. Inspiracja - proszę bardzo - tak, ale moim zdaniem zawsze warto wspomnieć o osobie, u której pomysł podpatrzyłyśmy, warto się spytać, czy ta osoba nie ma nic naprzeciwko jeśli tylko kontakt z nią jest dostępny, albo wymienić tą osobę jako źródło inspiracji. Korona nam z głowy od tego nie spadnie! Ani wartości dzieła nie ujmie. Dzięki takim praktykom pokazujemy nasz szacunek dla innych twórców.
   Na rynku jest wiele fajnych przedmiotów, które przyozdobią nam wnętrze domu. Nic, tylko kupować. Techniką decoupage zainteresowałam się głównie dlatego, że fajne przedmioty mogę za jej pomocą zrobić sobie samej. Fajne i unikalne. Bo sama sobie je obmyślam. Ale co pozostaje  z tej unikalności jak jedna pani z drugą panią sobie to weźmie i zrobi według mojego wzoru? Nie, nie mówię w tym momencie o serwetkach dostępnych dla wszystkich, motywowo czasem w całości przyklejanych, ale o pracach, które są naprawdę bardziej skomplikowane, a nawet własnoręcznie tworzone, wręcz "rzeźbione". I pomimo tego, że są one tak charakterystyczne dla autorki, jakby na każdej pracy swój podpis wstawiała, to są one kopiowane bez żadnej wzmianki o źródle inspiracji. Moim zdaniem  NIE jest to fajne.
   Jeśli chodzi o moje prace, to się cieszę, że kogoś inspirują jakimś aspektem. W sztuce inspiracja jest sprawą normalną, ale liczę na to, że zrobi się to według równania podanego przez Vikę i Ma.ryskę:  1+1=3, gdzie ta dodatkowa jedynka to nasz własny wkład i tym wkładem nie jest nasza nieumiejętność, bo ona się nie liczy. Czasem ktoś się mnie pyta, czy może zrobić podobną pracę, czy wykorzystać jakiś szczegół, czasem ja się pytam, czy mogę wykorzystać czyjś pomysł. I to jest git.
   Ale branie z netu tak sobie jak z niczyjego źródełka... to nie, nie.
   Ciekawa jestem waszego zdania na ten temat, ale od razu zapowiem, że mam gdzieś komentarze osób, które uważają wszystko w necie jako swoiste tutki i czerpią  z tego źródełka bez zobowiązań . Jeśli nie jesteś w stanie dodać tej własnej jedynki, to doceń to, że inni byli w stanie i ich uszanuj.
   A jeśli się dopiero uczysz, czy próbujesz czegoś nowego, poprzez kopiowanie, co jest bardzo dobrym sposobem, to jeśli praca ci wyjdzie, bądź zadowolona, ale nie zapominaj o nauczycielu.


Tytułem uzupełnienia:
   Popatrzmy na przykładowe konewki, są bardzo podobne, w zasadzie pomysł jest ten sam, odcień niebieskiego jest co prawda inny, ale to dlatego, że się mniej udał jak twierdzi autorka. Czy Olinta popełniła plagiat? Nie, ponieważ nie zataiła źródła pomysłu, w tym przypadku jest to wzorowanie na czymś co nam się spodobało. Czy mogła przypadkiem zrobić aż tak bardzo podobną pracę? Pewnie, że mogła. Ale, że akurat była obecna przy jej robieniu i będąc na tym samym forum to już przypadkowością nie może się tłumaczyć. Oczywiście nawet tego nie próbuje. Czy może pokazać na wspólnym forum konewkę mając na myśli: Patrzcie jaką fajną konewkę zrobiłam! Ale to sobie fajnie obmyśliłam :) Może... choć już baty by ode mnie dostała ;)
   Inny obrazek z blogu Rosier:

http://3.bp.blogspot.com/-8YNheAV1ZlA/UgTvSGrzM9I/AAAAAAAAH7Y/R0hPf6v5hNE/s1600/P1010292.JPG

  Też te dwa przedmioty są podobne, mają wspólny motyw i podobny styl postarzenia, mimo wszystko są inne. Rosier spytała się czy może się zainspirować i jej praca jest właśnie inspiracją, o czym wspomina na blogu. Mogła sama podobną pracę uczynić? Mogła. Ale o inspiracji wspomniała, bo czuła, że akurat ta konewka była dla niej inspiracją.Bardzo to miłe z jej strony.
   Konewka jest prostym przykładem, nic szczególnego w niej nie ma, ale wyobraźmy sobie na jej miejscu bardziej ciekawszą pracę, jak już wspomniałam o rozpoznawalnym, autorskim looku.

   Taki, nie za bardzo wesoły post wyszedł mi powakacyjny. Mnie może to aż tak bardzo nie dotyczy, ale wkurzyła mnie jedna sprawa dotycząca kogoś innego. Temu ktosiowi może głupio jest o tym samemu pisać. A jeśli chodzi o moje aktualne prace, to wiadomo, nie myślałam o nich podczas wyjazdów, ale jedna się kisi w konkursie, druga - księga ślubna będzie lada dzień do pokazania. Fajna będzie, więc zapraszam do śledzenia:)
  Ale chciałabym pokazać wam pracę scrapową, którą przygotowałam na wyzwanie Agnieszki Arnold na jej blogu (chyba tam). Nie zdążyłam oczywiście z terminem, nie skończyłam zaplanowanej kompozycji i moment weny już minął i zostałam z czymś takim:



   Na dole o ile pamiętam jeszcze kilka motyli miało być dla lepszej kompozycji. Lubię takie scrapowe wyzwania tego typu, zawsze podziwiam sens ich przesłania, ale jakoś u mnie tego sensu za bardzo nie widzę, o czym świadczy pusta rameczka na tytuł. Może ktoś z was pomoże mi odnaleźć w tym sens? Pamiętam, że po głowie kołotał mi się tekst typu: Zaraz, tylko dopiję kawkę...
   Czyli wieczne odwlekanie ważnych spraw przy pomocy spraw małych?

A teraz nudy wakacyjne. Udało mi się być i w górach i na Mazurach. Piękna okolic oglądanych wam nie przedstawię, bo niestety zazwyczaj na każdym zdjęciu jestem, więc te zdjęcia automatycznie odpadają, może czasem mniej mnie widać, albo od tyłu i tylko te ewentualnie wchodziły w gre. Albo te z Hanką :)

Mazury, koło Olsztynka, ale już Mazury, spływ kajakowy, z tyłu ja, woda przeźroczysta, czysta, ryb, jagód, kurek w bród:




   Kotlina Kłodzka, miało być jezioro Nyskie, ale za podszeptem Ma.ryski wyszło tam, czyli Stara Morawa, koło Stronia Śląskiego, koło Lądka Zdroju. Dziwna rzecz - zbiornik wodny dla turystów w górach, sztucznie stworzony, a'la basen, mały, ale pokąpać się można, a ja mimo wszystko wody pragnę letnią porą, a i ryby podobno wielgachne tam pływają. Takie kąpielisko, do którego mogliśmy dojść piechotą w przypadku skwaru.


   Najwyższy szczyt w Sudetach w tych stronach - Śnieżnik. Ciężko było, bo cały czas pod górę ;) I to żlebami, bo od szlaku troszkę odbiegliśmy. Ale się doszło, z czego jestem bardzo dumna, bo daaawno już na szczycie nie byłam. 3 dni o tej wspinaczce pamiętałam w kościach i mięśniach.


Lądek Zdrój - dziwne miasto z odradzającą się, mam nadzieję, urodą. Mnie urzekła architektura, spójrzcie co tam się kryje w dali...



Zapiszczałam i podbiegłam bliżej, niesamowity dom wampirów ;) :


Tutaj willa odrestaurowana, piękna Arabeska, jak pałacyk wśród innych ruinopodobnych pięknych obiektów. Specjalnie poszłam ją zobaczyć bo... może Maria to wyjaśni ;)


Inne zobaczone ciekawe fragmenty:




Z Jaskini Niedźwiedzia zdjęć nie mam, bo nie wolno, albo za dopłatą, ale obok park linowy był, fajna sprawa dla odważnych (6 lat ten odważniak ma ;) :




   Kopalnia uranu i kopalnia złota w Złotym Stoku, lubię kopalniane warunki :)


Ogród bajek w Międzygórzu, na który także trzeba było się wdrapywać, z kilkoma fajnymi domkami do inspiracji działkowych:


Tamże także malowniczy wodospad, choć mało widać i jego i mnie, dlatego zdjęcie dostało akceptację, szczególnie po drobnym retuszu:



Retusz był konieczny i przy tym zdjęciu:


A to piesio w drodze powrotnej, którego zazwyczaj musiałam tachać, jeszcze bardziej zmęczony niż ja:


   Było fajnie, o Czarnej Górze, Bolesławowie, innych miejscach już nie wspomnę, ale miejsc do zwiedzenia na pewno by nam nie zabrakło i na następny tydzień.
   A, i jeszcze w mistrzostwach, międzynarodowych nawet, poszukiwania minerałów wzięliśmy udział. Znalezione przez nas ametysty na kwarcu, piryty i inne fluorowity, czy jak je tam zwą nie zyskały pierwszego miejsca, ani drugiego, ani trzeciego, ani nawet pozostałych pięciu wyróżnień, ale i tak fajna sprawa była z tymi minerałami, szczególnie, że mogliśmy liczyć na darmową grochówkę z grochówkopojazdu :)
   Pozdrawiam :)



54 komentarze :

  1. A propos powakacyjnego komentarza i Waszych rozwazan, to sie w pelni zgadzam, chociaz gdybym zobaczyla prace - alter ego - mojej, to bym padla ze smiechu najpierw, no jakos takie byloby to przekomiczne wydarzenie w moim zyciu.
    A a propos zdjec wakacyjnych - w tych okolicach bywam/bywalam czesto dosyc, ladny tereny, bo z Gliwic to rzut beretem. Zdroje poludniowe bardzo lubie, tak jak piszesz - dziwna atmosfera odradzania sie albo odwrotnie - czas dekadencji przeminal.... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednym to zwisa, drugim nie, a ode mnie, jako pomysłobiorcy, zależy jak się zachowam.
      Śląsk to rzeczywiście fajna baza wypadowa w jedna, albo drugą stronę, albo trzecią, na południe :)

      Usuń
    2. Tak jeszcze a propos to jest bardzo mile, jak wspominasz mnie w kontekscie Twoich prac, wiec pewnie, ze sie sklaniam ku temu, zeby informowac o zrodle (nie, zebym ja byla zrodlem, tak mi sie tylko skojarzylo :))
      ps. ja sobie zreszta obiecuje, ze w przyszlym zyciu (albo rozciagnietej dobie :)) odgapie toczka w toczke wszystkoe Twoje prace, tak mi sie podobaja.... no musze wejsc w szarosci, bo nie wytrzymam :)

      Usuń
    3. Dla mnie jesteś, przynajmniej u ciebie mam wszystko i nie muszę latać ;) A żeby nie musieć we wspominkach linki do blogów za każdym razem pisać, to chyba zrobię osobną zakładkę na takie rzeczy :)
      A szarości - bardzo poproszę, będę miała czym się inspirować :)
      Jak mnie ktoś "wspomina" to też mi jest miło, ale i głupio zarazem, sama wiesz, a jeśli jeszcze o jakiejś Arlecie piszą, to dopiero ;) Chyba mam rozdwojenie jaźni :)

      Usuń
  2. Bardzo ryzykowne jest Twoje pytanie co sądzimy o tym co piszesz. Życzyłabym sobie, by zamiast odpowiadać na Twoje pytanie brykając i swawoląc, lepiej nie pisać nic, uderzyć się w klatę i przyznać szczerze przynajmniej przed lustrem, że jednak to co się czasem robi, nie zawsze jest czyste, klarowne i szczere.
    Swoje zdanie napisałam na forum "Kraina Czarów" i część je na pewno zna. Bulwers mną szarpnął widząc niektóre stosowane triki i praktyki.
    I nie pytajcie co, gdzie, kiedy, bo to nie o zabawę przysłówkami chodzi.
    Chodzi o pokorę i przyzwoitość.
    Niech istnieją przynajmniej w tym gronie.
    I rozpowszechniajcie je.
    Zwracajcie odważnie uwagę.
    Wszem i wobec.
    Będzie godniej tam, gdzie się pojawicie.
    Tego życzę wszystkim.
    Sobie też.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam bloga,ale uważam,że to nie halo pospisywać się pod cudzymi pomysłami.
    Tak się po prostu nie robi.
    Koń cudny,kartka też i wakacje super.Niesamowite miejsca,aż pozazdrościłam.:)
    Danka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny i za wyrażoną opinię :)

      Usuń
  4. podpisywać -miało być :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Autorką równania 1+1=3 jest Ma.ryska, ja tylko sprawdzałam czy ono prawdziwe (i jest! :) ), kiedyś moja szara komóreczka-jedynaczka, głupia jedna, buntowała się przeciw niemu i próbowała mi wmówić, że 1+1=2... ale Ma.ryska bardzo dokładnie i łopatologicznie jej wyjaśniła (tej szarej), że wcale, a wcale to nie do końca tak jest, bo czasem 1+1=3. Miała rację. Matematyka nie ma tu nic do rzeczy :), bo chodzi o to, żeby wziąć coś z lewa, wziąć coś z prawa, doprawić swoim sosem i stworzyć 3...

    A z tym co powyżej zgadzam się - mówmy czyje prace były dla nas inspiracją, bo w ten sposób pokazujemy, że cenimy i podziwiamy ich autorów, o ile ich oczywiście znamy, albo potrafimy ich prace wyciągnięte gdzieś z czeluści Internetu rozpoznać, choć z drugiej strony te prawdziwie inspirujące podpisów nie wymagają…
    Inspiracja jest motorem rozwoju, zgodnie zresztą z równaniem Ma.ryski, bo prowadzi do nowego, niepowtarzalnego, czegoś, co być może stanie się inspiracją dla kogoś, kiedyś…

    A co do plagiatu… no tu już tak prosto nie jest, bo o jaki plagiat tu chodzi?…
    Plagiat to kradzież ( skądinąd znana od początku świata i na pewno do końca świata pozostanie w doskonałej kondycji), ale kradzież czego? Czyjejś konkretnej pracy? Metody wykonania?
    Tak naprawdę to przecież wszystko już było…
    I jeśli się korzysta z tych samych mediów, motywów, skrzynek/kluczników/listowników/innych powszechnie dostępnych przedmiotów do zdobienia, w tak ogromnej rzeszy ludzi parających się tym samym rzemiosłem, oglądających te same filmy instruktażowe, uczestniczących w tych samych warsztatach, oglądających te same prace w Internecie - siłą rzeczy musi dojść do powstawania podobnych prac…
    Albo czyż nie jest możliwe, że dwie zupełnie różne osoby wpadły nagle na ten sam pomysł (unikalny i dotąd niepublikowany) i wykorzystały go w swojej pracy?
    Albo, że powielają pomysł, który został im sprzedany na warsztatach właśnie, dokładnie i do bólu – ten sam przedmiot, ten sam motyw, identycznie jak wprzódy ułożony i przyklejony? Ano jest to możliwe, więcej – zdarza się dość często, ale chyba nie można tego nazwać plagiatem.
    (swoją drogą dla mnie to rzecz absolutnie nieosiągalna – jeszcze nigdy nie udało mi się, i jak znam życie - nigdy mi się nie uda zrobić drugi raz takiej samej pracy, chyba taka karma, albo co?…)

    A kopiowanie czyjejś pracy i podpisywanie swoim nazwiskiem? No tego to do końca sobie nie wyobrażam, no bo jak tu skopiować taką Ma.ryskę, Domi, Dyźkę, i parę jeszcze innych, gdy tak naprawdę nie zna się ich warsztatu – bo ileż można z oglądania pracy tylko na ekranie monitora wywnioskować, nie znając tych specyficznych smaczków tylko im właściwych, nie mając tego czegoś nieuchwytnego, bez czego ani Ma.ryski, ani Domi, ani Dyzi, i paru innych, by nie było??) i co? podpisać się potem pod tym Vika?! I liczyć, że wszyscy oglądający będą ślepi i nie poznają?? Przecież ich prace i bez podpisu są ich, a te skopiowane nawet gdyby i podpisane, to i tak byłoby widać fałsz…
    Ale oczywiście to tylko moje przemyślenia, chętnie poczytam inne głosy w tym temacie :)


    Dyzia, a w tej Niedźwiedziej nadal tak zimno? O ile pamiętam +4 tylko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ociepliło się! +6 :)
      Jak już wspomniałam, nie chodziło mi o zwykłą pracę decu, gdzie czasem motywy dają nam małe pole manewru i prace są do siebie podobne bez naszej złej woli. Ale właśnie o ewidentnie autorską pracę w duchu. Jak widać i takie prace można naśladować i pokazywać bez zająknięcia o właściwym autorze, nie wywołując przy tym żadnej reakcji ze strony gapiów. Bo co? Nie trzeba? Fałsz widać, a nikt na to nie zwrócił uwagi...

      Usuń
    2. Moja konewka może nie dorównuje nawet w małym stopniu Dyzi pracy, ale nie wyobrażam sobie umieścić jej gdziekolwiek, żeby nie napisać pod czyje dyktando moje pędzle biegały po ocynku.
      Zerżnęłam kształt ocynku, kolor farby, użytą serwetkę i metodę działania.
      To jest kradzież wszystkiego, całokształtu pracy, który ktoś włożył od pomysłu do ostatniego szlifu.
      I powiem więcej.
      Można to zrobić jak już naprawdę nie ma się czego zaproponować z własnego czerepu.
      Ale chodzi o to, by wykrzesać z siebie minimum przyzwoitości i podać źródło inspiracji.

      Usuń
    3. No jasne, mogłam się domyślić, w końcu globalne ocieplenie nam nastało :)

      Tak się tą odpowiedzią zajęłam, że zapomniałam napisać, że bardzo mi się podoba ten srap :) z tematu,
      ja to bym w tej ramce napisała chyba Cała ja...

      Usuń
    4. Cała ja czyli ty, czy cała ja czyli ja? :)

      Usuń
    5. A Olinta zbyt skromnie o swojej konewce napisała, bo zrobiła kawał dobrej roboty, że aż oczki przetarłam trochę skołowana, bo jak to, niby jest u bratowej, więc dlaczego nagle w Pszczynie się pokazała? Fotomontaż, czy czary? :D
      Niuansik zdradzał, że to nie moja.
      Oj można, można dobrze podrobić pracę, moją na pewno :)

      Usuń
  6. Jeszcze chciałam dodać, że zdarzyło mi się aż 2 razy przymknąć oko na prace zbyt podobne do innych, bojąc się nadmiernie wychylać. Trzeciego razu już nie będzie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapomniałam o Twoich wakacjach napomknąć, więc wtrynię dwa słowa ponownie.
    Zdobycia góry zazdroszczę, bo nie wiem czy bym w połowie trasy płuc nie wypluła. Pewnie za płucami poszłaby cała reszta, bo przywiązane to wszystko we wnętrzu i pusta bym się zrobiła jak pojedyncza matrioszka.
    Pływanie w klaustrofobicznym kajaczku fajnie się ogląda, ale tam mogą zasiąść wiotkie lub przygruntowe osobniki, więc to dla Ciebie i Hanki pojazd jak marzenie. Ja bym poszła na dno łącznie z wiosłami, powiadam Ci...
    No, ale foty kamieniom wszelakim bym robiła i tu, i tam i jeszcze tam i tu.
    Ale to, że pyszczka nie pokazałaś to jest niewybaczalne!
    I jeszcze podpis do ramki w srapie (ja naprawdę nie wiem dlaczego tak brzydko nazwałaś swoje dzieło, ale powtarzam pokornie)
    No ja to widzę tak, że jest zakapior na liście gończym i Sherlock Holmes (bo dlaczego od razu Willy Fog, przecież Holmes też mógł gonić bandziora balonem, no nie?), który jest zadowolony, bo zakapiora przydybał.
    I mówi bandycie "Time,s up kolo". :)
    No co ja Ci poradzę,że ja mam mątwę zamiast tego co powinno znajdować się we wnętrzu głowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Ha! Podoba mi się kierunek, który twoja mątwa wymyśliła! Toż to rzeczywiście Holmes! Może taki tekścik: I znów mój nadprzeciętny intelekt poradził sobie z zagadką Czarnej Ciemy!
      albo: Myślę, nawet gdy piję kawę... albo: Zagadka Czarnej Ciemy rozwiązana!
      A co do kajaczków, kochana, nawet nie wiesz, jakie one są odporne na wszelkie rozmiary ;)

      Usuń
    2. Takie długaśne też mogą być?
      Jakoś się pomysłem Viki zasugerowałam.
      Dziś jeszcze wpadło mi do głowy "Koronkowa robota" i "037 zgłoś się", ale jak zmieścisz długasa to dysponuję np: "Ciema wpadł w koronkową zasadzkę o kryptonimie 730".
      No tera to popłynęłam... :)))

      Usuń
    3. Dobre, cyferki też można wtrynić, by je jakoś wytłumaczyć. U mnie początkowo były odliczaniem :)
      Albo: Jestem Holmes, Sherlock Holmes...
      A to znasz?:
      - Zabiłam 5 ćmów.
      - Ciem, Entymologio.
      - Ciapem, Profesorze
      :D

      Usuń
    4. A u nas to on je ubił LACIEM! :D

      Usuń
  8. Bardzo mądra i słuszna uwaga dziewczyny kochane - nie zapominajmy o nauczycielu. Dzięki uprzejmości fantastycznych, poznańskich pracowni plastycznych mam okazję od czasu do czasu prowadzić warsztaty, na których powstają piękne prace i jest mi trochę przykro, gdy panie chwaląc się nimi na swoich blogach lub na fb, nie wspominają, że jest to praca warsztatowa (a więc troszkę moja). Ale cóż, wszystko zależy od klasy człowieka, albo się ją ma, albo nie...
    Dyziu, robisz wspaniałe rzeczy, myślę, że wiele mogłabym się od Ciebie nauczyć (u Ma.ryski na warsztatach już byłam - rewelacja).
    Pozdrawiam. Renata Połeć (nauczycielka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadam się. Na warsztatach jeszcze nie byłam, ale mam zamiar niedługo być. Mam nadzieję, że będzie fajnie i pouczająco i na pewno się tym pochwalę :)
      Tym bardziej, że 10 innych osób zrobi to samo ;)
      Cieszę się, że moje prace ci się podobają :)

      Usuń
  9. Bardzo mądra i słuszna uwaga dziewczyny kochane - nie zapominajmy o nauczycielu. Dzięki uprzejmości fantastycznych, poznańskich pracowni plastycznych mam okazję od czasu do czasu prowadzić warsztaty, na których powstają piękne prace i jest mi trochę przykro, gdy panie chwaląc się nimi na swoich blogach lub na fb, nie wspominają, że jest to praca warsztatowa (a więc troszkę moja). Ale cóż, wszystko zależy od klasy człowieka, albo się ją ma, albo nie...
    Dyziu, robisz wspaniałe rzeczy, myślę, że wiele mogłabym się od Ciebie nauczyć (u Ma.ryski na warsztatach już byłam - rewelacja).
    Pozdrawiam. Renata Połeć (nauczycielka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie nie wspomnieć kto mnie nauczył tego co do tej pory umiem zrobić.
      I to nie tylko z racji przyzwoitości czy dlatego, że tak mnie w domu wychowano.
      Po prostu jestem z tego dumna!
      Przecież wybierając się do kogoś na warsztaty najpierw poznajemy prace mistrza i wybieramy tego, którego kiedyś chcemy doścignąć.
      Czyż nie tak?
      Jeżeli ktoś pochyla się nad nami starając się nam pokazać jak stworzyć piękne rzeczy to czy nie jest to absolutnie naturalne, by swego mistrza wspomnieć?
      Myślę, że skoro jesteś nauczycielką, to masz w tej materii pole do popisu i nawet misję do spełnienia.
      Po prostu w ramach podziękowań za udział w warsztatach możesz wspomnieć, by pokora i przyzwoitość zawsze towarzyszyła pasji tworzenia i by nie zapominać, że tworząc piękno należy być pięknym człowiekiem.
      Pozdrawiam i życzę samych dobrych ludzi wokół i słońca od środka!
      P.S. Byłam, widziałam, podziwiałam...

      Usuń
    2. Chyba lista nauczycieli byłaby bardzo długa i czasem niemożliwa do zrealizowania :) Myślę, że takie rzeczy trzeba po prostu wyczuć, bez sprowadzania sprawy do absurdu.
      W przypadku warsztatowych prac to wiadomo, że sam projekt jest przez kogoś obmyślony (jeśli oczywiście jest to autorski projekt, a nie wzór jakiegoś producenta preparatów).

      Usuń
  10. Witaj! Twój piękny blog nominowałam do wyróżnienia „Liebster Blog Award”, zapraszam do mnie po szczegóły i zachęcam do udziału w sympatycznej zabawie, pozdrawiam, Beata:)

    OdpowiedzUsuń
  11. O podrabianych pracach i plagiatach w necie zaczęła pani A. Też narzekała, że inni kradną jej pomysły. A tak po prawdzie, to wszystko już było, jak słusznie zauważyła Vika. Myślę, że wśród dekupażystek za wiele prawdziwych artystek nie ma. w większości są to rzemielśniczki i nie ma co tu się silić na jakieś kolosalne artystyczne zacięcie. Gdzieś podpatrzone, potem zrobione, dodane coś od siebie, tak to działa. I nie rozumiem po co te obrażone tony, bo ktoś mi ukradł pomysł. Prawda jest taka, że te prace, wszystkie, które pojawiają się w necie są do siebie bardzo podobne. Tak odbiera to osoba stojąca z boku i nie zajmująca się decou. Tak to już jest. Więc czytam te posty pełne oburzenia i tak się zastanawiam, czy jest o co bić pianę. Patrząc na blog Maryski i Viki prace są bardzo podobne. Maryska robiła to dużo wcześniej, Vika zaczęła to później. Czy to znaczy, że Vika popełnia plagiaty - nie sądzę. Co najwyżej stara się odtworzyć takie "dzieło" maryskowe. Czy za każdą pracą ma pisać, że podpatrzyła u Maryski. Przecież się rozwija, coś sama dołoży i już nie jest to samo. A Maryska wymyśliła sama te złocenia piękne? Nie. Dużo wcześniej były na wschodnich blogach. Ale chyba to dobrze, że można się taką pracą inspirować. No i za każdym razem pisać... co właściwie pisać. Przeglądam blogi, różne fora i tak na prawdę wszędzie jest to samo, te same motywy, te same farby, szablony, napisy itd. Trochę inaczej, a jednak prawie to samo. I o dziwo każde się fajnie ogląda. Bo takie jest decou. A te plagiaty, prawa autorskie, to straszliwie śmiesznie w ustach amatorek-hobbystek brzmi. Twórzcie, cieszcie się tym co robicie, ale nie skaczcie sobie do oczu, bo to zaiste dziwna sytuacja. Pozdrawiam Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie rozumiem, dlaczego ktoś nie rozumie, że cudze pomysły szanować należy. A prace Ma.ryski i Viki są zupełnie w duchu różne, pomimo podobnych użytych środków. W moim poście napisałam chyba wyraźnie, że nie o zakaz inspiracji tutaj chodzi, ale o przyzwoitość dalszych działań.

      Usuń
    2. Jak widać z powyższego wpisu nie interesuje Ciebie inne zdanie na ten temat. Albo nieuważnie przeczytałaś mój post, albo nie zrozumiałaś co napisałam. W którym momencie wyczytałaś, że prace Maryski i Viki są takie same? Nic takiego nie napisałam. Więc???
      Myślę, że interesuje Cię tylko przytakiwanie, a nie konstruktywna dyskusja na ten temat. Dlatego poruszenie tej sprawy przez ciebie nie miało najmniejszego sensu. Przyzwoitość, to również szacunek do innego zdania, do innych poglądów, ale o tym pewnie wiesz, tylko niekoniecznie pamiętasz.
      Pozdrawiam A.

      Usuń
    3. Nie zmniejszajmy problemu do rangi czyjegoś "widzimisię" czy przeczulenia na swoim punkcie, bo przecież doskonale wiemy, że nie o to w tej dyskusji chodzi.
      A skąd taki wniosek, że wiemy?
      Ano stąd chociażby, że patrząc na ilość komentarzy na tym blogu to TEN temat nie znalazł zwolenniczek.
      A czytających go były całe tłumy.
      Jaki wniosek? Bardzo prosty i nie wymagający jakiegoś specjalnego wysiłku umysłowego.
      Jak jest miło, przytulnie i ciepło to wszyscy się garną, ale jak się robi "bubu" to się zamyka oczy i udaje nieobecną.
      Inaczej: zamiast umyć brudne pazurki łatwiej je zamalować...
      Ale tu oddaję pokłon przed niektórymi młodszymi koleżankami, które przyznały, że nigdy się nad tym nie zastanawiały, że dziękują za poruszenie takiego tematu i że w przyszłości zawsze będą pamiętać, by wspomnieć o inspiracji.
      Powtarzam ponownie: nie udawajmy, że nie ma problemu, bo on jest. Dowodem na to jest chociażby wpis nauczycielki Renaty, która jako instruktorka też boryka się z brakiem szacunku do jej pracy.
      W jednym z maili jakie dostałam od koleżanek przeczytałam między innymi:
      "...Przejawem zawłaszczania sobie dóbr intelektualnych i “artystycznych” jest choćby to, że jeszcze niewiele osób podpisuje np. prace wykonane na warsztatach jako –prace warsztatowe, projekt taki i taki, tylko piszą “moja praca” nie wspominając ani o autorze projektu ani o tym że praca wykonana została na zajęciach. To niby taka bzdura, ale dość dobrze pokazująca stosunek do tematu praw autorskich. Wiesz, że ja nie jestem przewrażliwiona na tym punkcie ale jestem dobrze wychowana i jeśli kiedykolwiek prezentowałam pacę “nie moją” wykonaną na zajęciach dla instruktorów to zawsze o tym piszę i na to uwrażliwiam moje kursantki. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będzie to powszechny zwyczaj i nie będzie nikogo dziwił..."
      Myślę, że to najlepsza puenta tej dyskusji.

      Usuń
    4. Interesuje mnie dyskusja na zadany temat: Czy to fajnie, czy nie fajnie, jeśli kopiujemy lub inspirujemy się dobrą pracą autorską, pokazujemy i nie wspominamy o autorze pomysłu?
      Nie napisałam, że uważasz, że prace Marii i Viki są takie same, napisałaś, że są bardzo podobne i rozpatrywałaś to podobieństwo w kontekście plagiatu. Wyraziłam swoje zdanie, że pomimo użycia podobnych środków dla mnie te prace są inne, więc nie uważam za stosowne dyskutować o ewentualnym plagiacie którejkolwiek ze stron.
      Decou to sztuka ozdabiania przedmiotów i zajmując się nią czuję się twórcą, może nie artystką, ale twórcą i dlatego apeluję o szacunek do pomysłów, nie tylko tych "nielicznych" artystek, ale każdego, kto z pasją do tego podchodzi. Fakt, że moc prac jest do siebie podobna i bez artystycznej wartości, nie znaczy, że te nieliczne prace, które takowe wartości posiadają można nie szanować.
      Takie jest moje zdanie, odmiennego zdania, jak już napisałam, nie rozumiem. Ale szanuję, że ktoś może takowe mieć, szczególnie gdy stoi się z boku. Mogę z takim zdaniem się nie zgodzić, i oczywiście vice versa.

      Usuń
    5. A co w przypadku "zwykłych" prac "nieartystki"? Jeśli w mojej pracy wykorzystam jakieś rozwiązanie podpatrzone w czyjejś pracy, na które nigdy bym nie wpadła - nie omieszkam o tym wspomnieć.

      Usuń
  12. Dyziu jestem jak najbardziej za szacunkiem absolutnie do wszystkiego, do cudzych pomysłów również. Mówię tylko o tym, żebyśmy nie linczowali tych, które tego nie zrobią. Mówicie o kursach. Ok. Idę na kurs, za który płacę. Idę na ten kurs, żeby się czegoś nauczyć. Pracę wykonuję samodzielnie. Oczywiście uczę się, więc korzystam z wiedzy prowadzącej, ale nie za darmo. Płacę jej za tą wiedzę. Po ukończeniu kursu robię kilka, kilkanaście prac tak, jak się tego nauczyłam na kursie. I co? Za każdą pracą mam pisać, że jest to pomysł instruktorki? Przepraszam Was, ale wg mnie jest to dziwne myślenie, dziwne podejście do sprawy. Rozumiem, że ktoś zrobił identyczną rzecz, co właściwie jest mało możliwe, ale załóżmy, że tak się stało. Wówczas rozumiem, że można być wściekłym, że ktoś zerżnął wszystko i podpisuje, że to jej pomysł. Denerwowałoby mnie tylko wówczas. W innych przypadkach, kiedy dana praca jest zainspirowana inną, oczywiście z grzeczności można zaznaczyć, że zainspirowało mnie to, czy to. Ale czy to jest aż takie wielkie przestępstwo, że ktoś tego nie napisze, że pominie to milczeniem. Nie sądzę. Decou mnie fascynuje, dlatego oglądam Wasze prace, ale wiem, że nie nadaję się do tego. Lubię szyć i szyję. Korzystam z wykrojów zamieszczonych w necie. Kiedy koleżanki oglądają moje prace, mówię tylko, że wykroje ściągam z netu. A przecież ktoś to wymyślił. Kto? Nie wiem. Najczęściej jest to anonimowe, i mam się czuć winna, że nie znam autora, że nie wiem kto wymyślił, kto zamieścił w sieci. Nie śledzę tego. Szukam, znajduję, wykorzystuję.
    Wracając jeszcze na chwilkę do prac Viki i Maryski. Nie napisałam, że prace Viki są plagiatem tylko, że są bardzo podobne, że dziewczyny robią podobną techniką, raczej poddałam w wątpliwość plagiat. Pisałam, że są podobne, ale nie takie same.
    Olinta pisze, żeby nie udawać, że nie ma problemu, bo on jest. A moim zdaniem, to nie jest problem. Moim zdaniem jest to urażone ego. Z tym mogę się absolutnie zgodzić, ale nie w kategoriach problemu. Znam gorsze przypadki. Na jednym z forum decou osoba pokazała pracę z "innowacyjną" techniką, pochwaliła się, że to jej pomysł, po czym inna wstawiła link, że w necie spotkała prace robione tą techniką kilka lat wstecz. Wiesz Dyziu co jest najbardziej smutne, że ta osoba zabrała głos w tej dyskusji.
    Pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam się, przestępstwo to nie jest. Tylko dobra wola. I nie ma co z tego robić awantury, ale kilka ostatnich tego typu przypadków mnie wkurzyły. Autorka sama nie może przecież na to zareagować, bo wyjdzie na zarozumialca. A zamykanie oczu niczemu dobremu nie służy. Na pewno nie służy różnorodności i ciekawości tych prac.
    Co do kursów - ja to rozumiem tak - idę na kurs z efektem marmuru, ktoś mnie tego nauczy, za co mu zapłacę. Oprócz mnie podobne prace zrobi 10 osób. Pokażę swoją pracę na blogu. Mogę się pochwalić - patrzcie, umiem już naśladować marmur i chyba tylko za to mogę być pochwalona. Bo nie za całokształt pracy, za ciekawy pomysł, połączenie marmuru z jakimś motywem, bo to nie moja zasługa. Myślę, że napisanie, że to jest praca warsztatowa wykonana u takiej to i takiej pani jest w porządku - daje to możliwość innym chętnym skorzystania z warsztatów. Oczywiście reklamę instruktorce też się robi, nie widzę w tym nic złego - to tak jak bym polecała komuś czyjeś dobre usługi.
    Następną pracę z tym efektem sama już opracuję i nie podaję nazwiska instruktorki, bo pomysł jest mój, wiedza moja, bo zapłaciłam. Mogę jeszcze raz wspomnieć, gdzie się tego nauczyłam, dlaczego nie. Przyznam się, że przy kolejnej już bym nie wspomniała, uważając, że wszyscy już to wiedzą. Chyba, żeby ktoś specjalnie nad tym się rozwodził. Czwartej pracy nie będzie, bo ileż można marmurów stworzyć!
    Czy pisząc o pracy z "innowacyjną" techniką miałaś na myśli mnie? Jeśli tak, to będę kontynuować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swietnie opisalas konkretna sytuacje! Dokladnie tak; to jest jakos tak podskornie wyczuwalna przyzwoitosc, z braku lepszego slowa, bycie fair po prostu, bo karma to wiadomo co... :)
      Tak sobie wyobrazam, ze robie szalona kaczke (te z okiem... jeszcze do tych grafik dojde, zobaczysz :)) plus bagienne kolory, to zaszczytem wrecz bedzie dla wspomnienie przy prezentacji pracy u siebie na blogu, ze u Dyzi sie zakochalam w bagiennym i tych oczach szalonych... i linka podaje. Bo dzielic sie trzeba, jak sie przyjaznimy wirtualnie, to az przyjemnosc wspomniec o innym tworcy. A co do innych inspiracji, niekoniecznie z hukiem trzeba oglaszac, ze z tego i tego zrodla podpatrzone, bo czesto konkretny link juz niedostepny, choc ja czesto szukam filmow/zdjec, zeby dziewczynom na forum pokazac, bo sie dzielic lubie najbardziej w tym calym mazianiu i przyklejaniu... wspolnota sie tworzy.... a to przeciwienstwo ego przeciez jest :)
      A czasem sie po prostu pisze; nie pamietam skad, ale laska wymyslila, ze... albo widzialam, ze ludzie robia to i to... ja to przerobilam na swoje, itp.
      i to jest chyba wlasnie ta pokora, o ktorej pisze Olinta. Kompletnie nie odczytuje tego dialogu tutaj, ze dziewczyny kleja serwetki na drewienka i robia raban, jak ktos tez klei podobnie.... nie o to chodzi :)

      Usuń
    2. Bycie fair - to chyba najlepsze i najkrótsze określenie tego, o co tu apeluję :) A pokora to moja ulubiona cnota :)
      Ano, nie mowa tu o popularnych serwetkach klejonych na drewienka, bo to oczywiste dla każdego. Taka serwetka motylowa, takie serwetki retro na ten przykład. Producenci teraz nam ułatwiają zadanie, bo fajne serwetki są i pozostaje nam tylko je przykleić i boczki dorobić. Zazwyczaj są w jakimś odcieniu brązu, czasem relief do tego. Ale czasem ktoś, coś pokombinuje bardziej.
      Nasz światek mimo wszystko jest mały i fajnie by było tę wzajemną życzliwość utrzymywać.
      A co do kaczek :)
      A mam ci ich jeszcze trochę, bo to taki duuuuży najpierwszy papier kupiony u Asket w pracowni był. Więc jak będziesz u nas to daj znać gdzie drób wysłać, najpierw obfocę resztki tego co zostało i sobie wybierzesz. Nawet chyba wycięte są. A ja z uciechą pooglądam te kaczki w innych rękach, chyba jako jedyna dostrzegasz w nich tajemnicę ;) :)

      Usuń
    3. Kaczki szalone sa the best! Juz Ci mowilam, ze dzban to moja jedna z najulubienszych prac w decu, bo i wlasnie motyw tak nietypowy, a i wiadomo - reka nie byle jaka dzban zaczela i wykonczyla, no jakas magia bardzo tworcza tam sie wytworzyla :). A jest autor tychze malowidel podany, albo manufaktura papieru? Moze da sie te papiery nabyc jeszcze gdzies?

      Usuń
    4. Domi, a zobacz w sztuce zdobienia, chyba są jeszcze i to po aż 8 zł. Wpisałam w googlu kaczki decoupage :)

      Usuń
    5. No i przegapilam odpowiedz, i juz na wyspy polecialam.... nic to, ja te kaczki kiedys dorwe tak czy siak :). Te szalone oko mnie uwiodlo... :)

      Usuń
  14. Ja nie piszę o urażonym ego.
    Ja piszę o przypadkach, kiedy rzemieślnik utwierdza sam siebie w przekonaniu, że jest artystą.
    Piszę o sytuacjach, kiedy ktoś wlepia oczy w czyjeś parce i zachwyca się nimi tak bardzo, że po pewnym czasie wydaje mu się, że to on te prace stworzył.
    Piszę o tym, że nawet jak się takiej osobie da szansę na rehabilitację to ona brnie w błoto udając, że stąpa po różach.
    Nie piszę o zapętlaniu się w poszukiwaniach twórców wzorów, które są wykorzystywane na papierach czy serwetkach.
    Piszę o krótkiej wzmiance, którą każdy powinien zamieścić, kiedy wzoruje się na czyimś pomyśle czy metodzie.
    Piszę o tym co powinien czuć uczciwy i przyzwoity człowiek.
    Piszę o tym, że to niewiele kosztuje i nie jest trudne.
    Piszę w końcu o tym, co znaczy szacunek.
    Przepraszam, ale prościej nie potrafię.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dyziu nie, absolutnie nie Ciebie. Osoba ta napisała, że wymyśliła, że zrobiła, że jej pomysł. Nawet ogłosiła konkurs, a właściwie zgadywankę, z czego to może być. Okazało się, że pomysł absolutnie nie jest jej. A dzisiaj zabiera głos i piętnuje innych. I to mi się nie podoba. To mnie wkurzyło, w przeciwnym razie nie zabierałabym głosu w tej sprawie. Może niepotrzebnie. Ale to mnie zmusiło do zastanowienia się nad tym. Przychodzę tutaj, bo bardzo lubię Twoje prace. Zazdroszczę też odrobinę, że sama tak nie potrafię. Ale tłumaczę to sobie, że przecież nie wszyscy muszą być tacy zdolni, że podziwianie tych prac, to również wielka przyjemność. To taka uczta dla duszy.
    Raz jeszcze przeczytałam cała dyskusję i przyznaję, że Twój ostatni post sprawił, że już się tak nie oburzam na te prawa autorskie i plagiaty. Każdy chce aby jego praca była doceniona. Tak naprawdę, to wszystko wokół nas inspiruje i tylko od nas zależy ile z tej inspiracji będzie naszej własnej inwencji, a ile cudzych pomysłów.
    Dobranoc A.

    OdpowiedzUsuń
  16. No to może ja? Ja faktycznie sobie kiedyś urządziłam zgadywankę pt. z czego to zrobione…

    Przyznaję, że poczułam się niefajnie….

    Natychmiast zrobiłam dokładny rachunek sumienia co ja takiego wymyśliłam i powiedziałam, że to moja „innowacyjna” technika niby jest, i –nic! Zrobiłam drugi rachunek i znowu nic. Potem poszłam śladem tego „konkursu, czy zgadywanki” i teraz już się domyślam – zapewne chodzi o „kute srebro”, faktycznie to ja pierwsza zrobiłam taką pracę, to ja nazwałam ją „kutą” i to ja po pokazaniu jej „urządziłam zgadywankę” dla krotochwili sobie i gawiedzi na uciechę… mało – nawet obiecałam tej, która zgadnie czego w pracy użyłam nagrodę w postaci konia z rzędem (wirtualnego), zresztą tu już poniosłam zasłużoną karę, bo straciłam dwa konie i dwa rzędy (wirtualne), bo dwie „zwyciężczynie” były, znaczy nie taka trudna ta zagadka była…
    ale absolutnie nigdzie nawet się nie zająknęłam, że wymyśliłam jakąś swoją własną „innowacyjną” technikę, jakżebym nawet mogła skoro technika stara jak stare są złocenia?? Ja tylko wtedy użyłam zamiast szlagmetalu, z którym zżyta byłam od lat, folii kuchennej, bo potrzebowałam czegoś grubszego, żeby zamierzony efekt uzyskać, folii, bo tę miałam pod ręką, innym razem może byłaby to tacka na grilla, wtedy miałam tylko tę folię.
    A potem w odpowiedzi na prośby opisałam jak robiłam – dokładnie i ze szczegółami, zwracając uwagę na smaczki i niuanse, które sama wypracowałam, może nie trzeba było?
    Wszystkie chętne osoby do skonfrontowania moich słów odsyłam do źródła – służę uprzejmie – decoupageforum, z szuflady, strona 116-129, zapraszam również Anonimową Aleksandrę, może mi wskaże w którym to miejscu przywłaszczam sobie tę „innowacyjną” technikę…
    Prawdą natomiast jest fakt, że jakiś czas później forumowa koleżanka znalazła gdzieś w sieci filmik o oklejaniu folią i podała do niego link, zresztą ten filmik ani mnie nie zdziwił, ani zaskoczył (już pisałam, że wszystko już było, prawda?) a wręcz przeciwnie ucieszył nawet, bo mogłam porównać z tym co robiłam sama, a koleżanka zamieszczająca opatrzyła go słowami „bardzo podobny do vikowego” (podobny? to tak jak prawie… robi różnicę?)
    No i pewnie można mi przypisać rozkwit „kuciowych” prac, których od tego momentu pojawiło się sporo.

    No i pozostaje jeszcze kwestia pytania – był że to mój pomysł czy też nie?
    Hmmm… w świetle tego jakim to decoupage się param – ja go nazywam Decoupage Eksperymentalnym :) (nomenklatura moja własna) czyli tym, który najbardziej lubię i który mnie najbardziej satysfakcjonuje (choć może to już wcale nie jest decoupage), to jak najbardziej mój, zważywszy, że w swoich pracach używam najróżniejszych dziwnych rzeczy, typu stopione plastikowe siatki, siatki metalowe, najróżniejsze materiały, piasek, cukier, sól, ocet a nawet denaturat, folie od wyboru do koloru itd., itp., to dlaczego niby wykorzystanie akurat tej konkretnej folii miałoby być nie moje?

    To byłoby tyle w tej, jakże dla mnie nieprzyjemnej, kwestii – winna się nie czuję, ale niesmak pozostaje.


    OdpowiedzUsuń
  17. Poczułam się jednak obrażona słowami Anonimowej Aleksandry, że zabieram głos w dyskusji i piętnuję innych (oczywiście dodatkowo w kontekście przywłaszczenia sobie tej „innowacyjnej” techniki).
    Otóż wróciłam do swojego postu powyżej, przeczytałam co napisałam i zupełnie nie wiem jak ja to zrobiłam, że piętnuję i tego nie widzę???
    Mój post, o ile potrafię zrozumieć to, co sama napisałam, składa się z trzech części, pomijam wstęp, w którym wyjaśniłam genezę równania 1+1=3

    - część pierwsza – piszę o tym, że zgadzam się ze słowami Dyzi, że powinniśmy wskazywać co i kto nas zainspirował, bo to świadczy o naszym podziwie dla autorów tych prac

    -część druga – dotyczy moich dywagacji na temat plagiatu – w skrócie uważam, że z oskarżeniami o plagiat należy być ostrożnym, bo trudno zdefiniować czym ten plagiat tak naprawdę jest

    - część trzecia – wyrażam swoją wątpliwość czy możliwe jest sfałszowanie czyjejś pracy (mówię tu tylko o pracach wartościowych, tych bardzo rozpoznawalnych), bo jestem przekonana, że nie znając warsztatu autorów tych prac i nie mając tego czegoś, właściwego tylko im (myślałam tu o talencie) taka sztuka się nie uda i to co powstanie będzie tylko bardziej lub mniej udaną kopią i w dodatku bez względu na to czy podpisane to będzie czy nie - doskonale rozpoznawalną kopią…

    I do qundulencji jaśnistej, gdzie tu jest piętnowanie innych???

    Albo więc Ty, Anonimowa Aleksandro, nie potrafisz czytać, albo z moją percepcją jest już źle – w tym drugim przypadku bardzo proszę dziewczyny oświećcie mnie, bo to będzie znaczyło, że umierać przyszła pora…

    Niniejszym do przypisywanych mi win się nie przyznaję.
    Ale jest mi przykro… tym bardziej, że hmmm… chyba wiem kim jesteś Anonimowa Aleksandro a bardzo, ale to bardzo chciałabym się mylić i dużo bym za to dała…
    ale ze stylem pisania jest podobnie jak ze stylem prac… jest dość rozpoznawalny…

    OdpowiedzUsuń
  18. Cieszę, że troszkę Aleksandra przekonała się do mojego punktu widzenia. Specjalnie nie chciałam używać tak ważnych słów jak prawa autorskie i plagiat, bo sprawa jest zawsze skomplikowana i w innych formach twórczości, już o kolażach nawet nie wspominając, ale czasem tak na chłopski rozum wie się co było pierwsze, jajo, czy kura. Mam nadzieję, że przedstawione tu argumenty obydwu stron dadzą do myślenia. I że czytający tą naszą dyskusję, jeśli takowi są, sami wyrobią sobie własne zdanie.
    Co do innowacyjnej techniki... Osobiście nie podoba mi się takie odgórne zakładanie, że wszystko kiedyś już było i nic nie można samemu wymyślić - jest takie pesymistyczne, nawet jeśli jest prawdziwe. Przypomina mi to wypowiedzi jednej koleżanki z Vikowego forum, może stąd podobieństwo stylu do słów Aleksandry. Od razu ucina skrzydła i sprawia, że się traci motywację do dalszych radosnych poszukiwań czegoś nowego.
    A Vikowa historia "odkrycia" kutego srebra wydaje mi się bardzo prawdopodobna. Ja na swój użytek odkryłam dla siebie kredki akwarelowe - trudno się dziwić, że plastyk mając taką kredkę w ręku domyśli się jak można ją wykorzystać w decu. Dla mnie to był "mój" pomysł, bo go sobie sama wymyśliłam, nie posiłkując się szperaniem na zagranicznych blogach. Kilka lat temu o kredkach akwarelowych pisała Ma.ryska, o malowaniu akwarelą drewna pisała Kasja mieszkająca w Brazyli - tam podobno nie mają bejc, więc akwarela sama się nasuwa. Żałuję, że tego wątku o cieniowaniach ze starej KC nie przeczytałam wcześniej, bo nie musiałabym wyważać otwartych już drzwi i może wcześniej kredki by mi się przydawały. Ale z czystym sumieniem mogę przyznać, że w pomyśle na kredki nikt mi nie pomagał.
    Kuciowe sprawy widziałam na rosyjskich blogach chyba wcześniej niż na forum, bo później do niego przystąpiłam. Nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia i dopiero na forum Vikowym znalazłam całą masę realizacji w tej technice, właśnie za sprawą Viki. Tak, że myślę, że Vika też może mieć czyste sumienie.
    Ale tym samym ta sprawa pokazuje dlaczego warto otwarcie pisać o źródłach swoich inspiracji, czy to pracami, czy techniką.
    Co do piętnowania - używanie takich słów prowadzi do rozgrzania temperatury dyskusji, sprawia, że ma się wrażenie udziału w polowaniu na czarownice. Fakt, że krew, nie woda i czasem napiszemy coś mocniej, dosadniej, ale wskazujemy tutaj palcem problem, a nie osobę. Oprócz osoby pokazującej swoją pracę podejrzanie podobną do innej, jest jeszcze publiczność, która podziwia, wychwala pod niebiosa, a założę się, że niektóre osoby znają właściwego autora pomysłu. Może warto napisać - Ej, słuchaj, widzę, że wzorowałaś się na pani A, nie dziwię się, bo ma świetne pomysły godne inspiracji. Tyle już umiesz, rozwijaj się dalej...
    Chyba głupoty już zaczynam pisać, więc na koniec tylko stwierdzę, że post Viki odebrałam jako wyważony i stonowany, chociaż niekoniecznie potrzebnie poruszający temat plagiatu, a może właśnie potrzebnie?

    OdpowiedzUsuń
  19. Vika wydaje mi się, że nie masz powodów do obrażania się. W tej dyskusji mowa o tym, że nie podajecie źródła swoich inspiracji. Chodziło mi o to, że zabrałaś głos w dyskusji, sama nie podając źródła z użyciem folii. Przedstawiłaś to w ten sposób, że można było pomyśleć, że to Twój pomysł. I chyba wszyscy tak zrozumieli sądząc po wpisach.
    Dyziu Twoje argumenty trafiają do mnie, wydaje mi się, że w tej całej sprawie, to jest dobra droga.
    "Może warto napisać - Ej, słuchaj, widzę, że wzorowałaś się na pani A, nie dziwię się, bo ma świetne pomysły godne inspiracji. Tyle już umiesz, rozwijaj się dalej...
    I to nie są głupoty, to jest klarowne i rzeczowe. Jasno i zrozumiale. Myślę, że na tym zakończę tą dyskusję.
    Pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
  20. ...noooo dobra, Anonimowa A skonczyła to teraz jeszcze ja, ma.ryska!
    Wiem, zdaję sobie sprawę, bez durnego krygowania, bez zbędnego ble ble...że moje prace są dobre, ciekawe, w jakimś sensie innowatorskie, inne niż reszta, są przede wszystkim MOJE
    I teraz tak, mam do dyspozycji ten sam papier, te same farby, te same przedmioty, to samo "złoto" używam tych samych technik, a robię po swojemu, robię prace charakterystyczne, po prostu moje!
    i co? i można? można, a dlaczego można, bo oprócz zdolności manualnych używam SWOJEJ głowy , bo to tam są wszystkie MOJE projekty!
    A pani X i Y czy Z oglądając moje prace, będąc w miarę sprawna manualnie, mając do dyspozycji te same media zrobi taką samą pracę ? ma duże szanse! i co?
    mnie nie chodzi nawet o to czy to jest plagiat, czy to jest powielanie, kopiowanie, sciaganie czy zrzynanie ... bo można to róznie nazwać w zależności od wrażliwości danej osoby tzn inspirującej się hehehehe
    Mnie chodzi o to ,że ta pani dostała gotowy twór , który sobie użyje, bez maczania rączek a raczej szarych komórek w proces myślenia, a właściwie tworzenia...
    Bo tworzenie to nie jest to coś co się dzieje w ostatniej chwili, przez godzinę albo dwie, kiedy siedzimy i kleimy, mnie chodzi o ten czas kiedy ten projekt powstaje w głowie!
    Chodzi mi o ten proces, który często gęsto trwa i trwa, on się wałkuje, przepoczwarza przez wiele godzin, czasem dni, zabiera sporo czasu na poszukiwanie, czytanie, oglądanie,naukę, pieniądze! kombinowanie, ew na robienie próbek, patrz moje koniki, to też jest czas, siły, materiały, wkład własny!!!!!! a potem trzask prask powstaje TA praca!
    I co Pani Anonimowa? czy ten wkład tworczy to jest takie sobie coś, bez autora, bez własności? jak wykrój z burdy/
    Może dla ciebie jest! ale wtedy jesteś TYLKO KRAWCOWĄ!!!! może i dobrą ale TYLKO krawcową.
    A jeżeli podchodzisz do tego swojego szycia od początku do konca to można by powiedzieć ,ze jesteś projektantką! Też masz ten sam materiał, te same nożyczki igły i inne nici, ale dajesz siebie, pracujesz twórczo, a nie odtwórczo!
    I wtedy np płaci ci się nie tylko za odszycie kiecki ale też za zaprojektowanie!
    Zgadza się ?
    Dlatego ja chcę aby doceniono moje MYSLENIE ten mój wkład twórczy.
    Ja nie jestem jakąs tam hobbystką amatorką!
    Chyba,że koniecznie chcesz wszystkich sprowadzić do swojego odtwórczego poziomu?
    A trudno jest się przyznać do odtwórstwa! wszystkim się trochę poprzewracało twierdząc ,ze są artystami, czyt jak zaczynam przyklejać serwetki na kraka jednoskładnikowego to swój blog nazywam ARTcośtam, zaraz galeria brrrrrr
    Tu jest problem, nikt nie może być lepszy, na nikogo się nie powołam, do niczego się nie przyznam............kompleksy? niedowartościowanie, przerost czegoś nad czymś!
    Dla mnie zwykły brak szacunku dla czyjejś pracy.
    Albo głupota a na to nie ma ratunku!
    I jeszcze jedno, jeżeli ktoś ma jakieś wykształcenie np mgr przed nazwiskiem to musiał popełnić tzw pracę magisterską???
    A jak ją napisał i obronił to musi znać zasady jakie panują w jej powstawaniu , chodzi mi o tzw bibliografię, przyszły mgr musi umieć napisać tzw adresy bibliograficzne:-) czyli musi się przyznać z jakich zródeł korzystal??? tak?
    A w nasze pracy to dzieje się coś innego?
    co ci się stanie, jak się przyznasz, ze korzystałeś z takich zródeł inspiracji?
    Ja nie mówię żeby przeginać w jakąś stronę, bo jezeli moje działania manualne są na etapie przyklejania serwetki ( co jest tzw techniką serwetkową a nie decoupagem)
    to przyklejając tą serwetkę i bawiąc sie z jednoskładnikowcem nikt ci nie każe wymieniac zródeł inspiracji;-)))
    Ale jak zabierasz sie za rozkładaniem na czynniki pierwsze np księgi ślubnej Dyzii ooooojj to masz problem bo tu trzeba to zrobić........ a przynajmniej wypadałoby, tak??? czy nie???
    Ja zawsze sie przyznawałam ,ze jakieś dwa, nie juz trzy lata temu "złotą chorobą" zaraziła mnie Ania Korszewska i to Desik jest matką moich złoceń, a że udało mi się do jej działąn podpatrzonych na zlocie, i mojej pracy poszukiwawczo, kombinatorskiej zrobć swoje to już inna bajka:-) i tu jest moje nie moje równanie 1+1=3


    OdpowiedzUsuń
  21. Jezus Mario, Pani Mario!
    Ubrałaś w słowa wszystko to co się kołacze po mojej głowie, ale mnie jakoś nikt nie rozumiał, kurza twarz...
    Bo to właśnie o to chodzi co u kogo się pod czaszką wykluje, a nie o projektanta papierów. Nie mylmy pojęć i nie zmieniajmy tematu.
    A przykład z pracą magisterską jest fantastyczny i obrazuje sedno sprawy! Brawo!
    Tam właśnie podaje się źródło, bo jest taki obowiązek, więc niech też nareszcie wkroczy na salony decou.
    I nawet tym którym się poprzewracało nie tam gdzie trzeba powinno zależeć, by się w samouwielbieniu nie zatracić.
    I po to była ta dyskusja.
    Dla opamiętania.
    I jak ktoś chwali nie do końca Wasze prace to korzystajcie z tego i się szybko rehabilitujcie przynajmniej udając, że zapomniałyście podać autora pomysłu.
    Nie brnijcie dalej w zakłamanie i nie dziękujcie za pochwały.
    Zawsze się zastanówcie czy ta pochlebna uwaga nie jest uszczypliwa, taka właśnie dla opamiętania.
    Pokory życzę w każdym działaniu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Już za momencik, już za minutkę zamykam kłódkę. Dziękuję wszystkim za zainteresowanie tematem, jeśli ktoś jeszcze chce coś dodać, niech doda, ale myślę, że temat możemy uważać za wyczerpany.
    A czy przyda się nam w życiu - zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dyziu pozwól jeszcze tylko jedno zdanie do Maryski. Moja siostra, która trochę zajmuje się decou (stąd też moje podglądanie), kiedyś pokazała mi pani prace, pani blog. Od tej pory zawsze do pani zaglądam. I uważam, że pani prace są z rzędu tych, które zachwycają, że pani prace, to te w których widać to myślenie, to układanie sobie w głowie, że są pani. Ja nie wiem na czym to polega. Ale oglądając pani prace nie mam wrażenia, że już to gdzieś widziałam. Zachwycam się, bo widzę coś nowego, coś pięknego. Tak jest pani jedną z nielicznych osób zajmujących się decou, którą można nazwać artystką Jest pani szalenie twórczą osobą i mam do pani, pani prac ogromny szacunek. Przykro mi, że panią zdenerwowałam, ale nie taki był mój zamiar.
    Może, że stoją z boku widzę niektóre sprawy wyraźniej, może z boku wygląda to zupełnie inaczej. W każdym razie może to nie jest wcale taki duży problem.
    A z tą krawcową ma pani sto procent racji. Nie szyję zawodowo, robię to dla przyjemności, okazjonalnie. Czasem coś wymyślam, kombinuję, ale często korzystam z wykrojów. I proszę mi wierzyć nie czuję się krawcową-artystką, nawet nie krawcową, bo to za duże słowo. Krawcowa to wyuczony zawód i bardzo trudny. Po prostu od czasu do czasu siadam do maszyny.
    Dyziu, to już na prawdę koniec
    Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
  24. Aleksandro, nie , nie zdenerwowałam się:-)
    Ja powiedziałam to b spokojnie, chciałabym aby doceniono w rekodziele myślenie, żeby wreszcie odeszło się od stereotypu babci dziergającej na drutach ( dziękuję babciom za to dzierganie na drutach, jesteście kochane ) ale rękodzieło to nie tylko te sweterki robione dla najbliższych, to co się dzieje w decu, w ceramice, w biżuterii.... zaczyna wchodzić w zakres sztuki uzytkowej i o tej działce mówię, nie wrzucajmy wszystkiego do jednego ciemnego wora...
    A z drugiej strony wielki szacun dla krawcowych, wyuczonych czy nie, dla piekarzy, tapicerów, szewców, introligatorów, fryzjerek i i innych zawodów, rzemieślniczo, rękodzielniczych :-)))
    i nigdy w życiu nie było moim celem umniejszanie ich roli...
    aaaa sama siadam czasem do maszyny ale ja nawet koło amatorki krawcowej nie powinnam stać i znam swoje miejsce w szeregu, bo to ,że obszyję prześcieradło, skrócę, załatam, to nie znaczy, że jestem krawcowa...
    pozdrawiam dzięki za miłe słowa o moich decudziałaniach

    OdpowiedzUsuń
  25. Fajny artykuł ale pobierz sobie program antyplagiatowy ze strony www.antyplagiat.net bo widziałem że ktoś kopiuje twoje teksty

    OdpowiedzUsuń
  26. Fajny artykuł ale pobierz sobie program antyplagiatowy ze strony www.antyplagiat.net bo widziałem że ktoś kopiuje twoje teksty

    OdpowiedzUsuń